Wszystko zaczęło się w 2006 roku, gdy wyjechaliśmy do Niemiec odwiedzić naszych znajomych. Wtedy poznaliśmy Suzie – ich złotego cocker spaniela. W tamtym czasie mieszkaliśmy w Zabrzu, w stosunkowo małym mieszkaniu, ale z własnym, niewielkim podwórkiem. To wtedy podjęliśmy decyzje: jeśli kiedykolwiek kupimy psa będzie to właśnie cocker spaniel angielski.
Nie minęło wiele czasu, gdy okazało się, że chęć posiadania pupila przeważyła. To było na początku 2007 roku. Po sprawdzeniu aktualnych ofert zdecydowaliśmy się na hodowlę Wrzeciono Czasu. W tamtym czasie w sprzedaży były dwie suki: półroczna i czarna oraz dwumiesięczna, złota dziewczynka. Wiedzeni wspomnieniami z Niemiec wybraliśmy młodszą damę. Choć w dokumentach nosiła miano River, szybko została przechrzczona na Suzie.
Właściwie już przy jej zakupie padła decyzja o wystawianiu jej, jednak z czasem okazało się, że Suzie z powodu wrodzonej wady nigdy nie zostanie psem hodowlanym. Rok później trafiła do nas więc kolejna suka z tej samej hodowli. O ile Suzie nauczyła nas, jak zajmować się psem, o tyle czarna Pollyana była naszą nauczycielką na ringu. Dość uparta, ale jednocześnie niezwykle inteligentna pozwoliła nam na pierwsze wystawowe sukcesy.
Następnie, dzięki pomocy hodowli Wrzeciono Czasu, w naszym domu zaczęły pojawiać się kolejne psy. Były to importowane z cypryjskiej hodowli suki: Sorcery’s BLACK DAIMOND (Dajana) oraz Sorcery’s LOVE Forever (Shakira). To one do dziś stanowią podstawę naszej hodowli: ich krew płynie w żyłach wielu z naszych podopiecznych.
Jednocześnie zaczęliśmy nawiązywać współpracę z włoską hodowlą Francini’s. Zaczęło się od jednego wyjazdu do Florencji w celu pokrycia jednej z naszych suk. Obecnie jest to druga z hodowli, która miała i ma bardzo duży wpływ na eksterier naszych psów.
Ponieważ hodowla rozrastała się, podobnie jak nasza pasja, wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie prowadzić tak dużej hodowli w niewielkim mieszkaniu. Z tego powodu w 2012 postawiliśmy wszystko na jedną kartę i kupiliśmy stare gospodarstwo rolne w Kotulinie, wsi położonej 30 kilometrów od Gliwic. To tu nasza hodowla zaczęła naprawdę rozwijać skrzydła. Mogliśmy w końcu pozwolić sobie na posiadanie reproduktora (co w mieszkaniu przy kilku sukach mogłoby być bardzo problematyczne i raczej niemożliwe), na stworzenie specjalnego miejsca do groomingu naszych podopiecznych oraz bezpiecznych wybiegów, na których psy mogą swobodnie spędzać czas, jesienią podjadając z drzew jabłka. Posiadamy także specjalnie wydzieloną część domu o dużej powieszchni, która w pełni należy do naszych psów: mają tam swoje pokoje, w których mogą bezpiecznie spędzać czas.
Zajmowanie się naszym stadem pochłania olbrzymią ilość czasu, ale jednocześnie daje nam olbrzymią satysfakcję. Nie wiemy jeszcze, jak potoczą się dalsze losy naszego przedsięwzięcia, ale patrzymy na przyszłość w różowych okularach. W końcu jeśli mamy przy sobie taką ilość psiej miłości… to przecież to wszystko musi mieć szczęśliwe zakończenie.